Opis: Szukacie najlepszego soundtracku mijającego roku? Tu go nie znajdziecie, choć rzadko się zdarza, by ścieżka dźwiękowa z taka klasą i pietyzmem odzwierciedlała przedstawiony na ekranie unikalny świat. A odzwierciedlać jest z pewnością co. James Cameron, podobnie jak przy "Terminatorze 2" czy "Titanicu", kolejny raz wywindował poprzeczkę wizualnych możliwości na niedostępny dla konkurencji poziom. "Avatar" to nie tylko najdroższe widowisko w historii kina (320 milionów dolarów). To również zapierająca dech w piersiach trójwymiarowa opowieść o starciu dwóch kultur – stechnicyzowanej ludzkości i bajecznej Na'vi, zamieszkującej magiczną planetę Pandora. Cameron po raz trzeci w swojej karierze do napisania muzyki zaprosił rutynowanego Jamesa Hornera. Obaj pracowali już wspólnie przy drugiej części "Obcego" i wspomnianym "Titanicu", który przyniósł Hornerowi jego jedyne do tej pory Oscary (za muzykę i wykonaną przez Celine Dion piosenkę "My Heart Will Go On"). Tym razem jednak reżyser postawił przed kompozytorem specjalne wymagania: miał się zaangażować w projekt jeszcze na etapie montażu, a w trakcie pracy nad oprawą muzyczną nie mógł zajmować się żadnymi innymi filmami. W ten sposób Horner mógł się cieszyć wyjątkowym komfortem blisko półtorarocznej pracy nad muzyką do jednego filmu – wyjątkowym, gdyż przeciętnie cała sprawa zajmuje od sześciu do ośmiu tygodni. Tylko czy przełożyło się na jakość samego dzieła? Hornerowi udało się napisać bardzo oryginalną partyturę. Całość układa się w bogaty w brzmienia, nastroje i melodie muzyczny mikrokosmos. Muzyka wspaniale współgra z obrazem, a w oderwaniu od filmu cały czas przykuwa uwagę, bez problemu żyjąc własnym życiem. Punktem wyjścia jest oczywiście tradycyjna orkiestra symfoniczna – niewielu jest w Hollywood twórców, którzy panują nad nią tak perfekcyjnie jak Horner. Do tego dochodzą męskie chóry, fantastycznie brzmiące zwłaszcza w jedenastominutowym finale "War", genialne etniczne wokalizy, odzwierciedlające Na'vi ("Scorched Earth", "Shutting Down Grace's Lab"), rozmaite instrumenty perkusyjne ("Becoming One of the People; Becoming One With Neytiri", "Quaritch") i elektronika, niekiedy niestety zbyt mocno kojarząca się z "Titanikiem" ("Climbing Up Iknimaya – The Path to Heaven", "Jake's First Flight"). Skojarzeń jest zresztą więcej – Horner od dawna słynie z recyklingu własnych pomysłów. Jego wizytówką jest obecny i tu opisujący stan zagrożenia czteronutowiec czy kakofoniczny dźwięk "roztrzaskujących się" fortepianów. W Awatarze znajdziemy też sporo niemal bezpośrednich nawiązań do takich dzieł jak "Chwała", "Troja", "Waleczne serce" czy "Kacper". Nie ma co jednak twórcy odsądzać od czci i wiary – jest to element jego stylu, do którego najlepiej się po prostu przyzwyczaić. Zwłaszcza że większość tematów i tak zachwyca niewymuszonym pięknem ("Pure Spirits of the Forest", "The Bioluminescence of the Night"). Wystarczy zamknąć oczy i przenieść się do krainy, której koloryt ograniczony będzie tylko przez naszą wyobraźnię. Płytę wieńczy piosenka "I See You (Theme from Avatar)", zaśpiewana przez Leonę Lewis. Przeboju tym razem nie będzie, bo wpada jednym uchem, by natychmiast wylecieć drugim, a do tego główna melodia zbyt nachalnie przywołuje wspomnienie "My Heart Will Go On". "Avatar" nie jest płytą na jeden czy dwa razy. To muzyka to wielokrotnego smakowania i delektowania się. Dzieło sztuki, w którym oryginalność stawia czoła wtórności, ale na szczęście wychodzi z tego pojedynku obronną ręką. Źródło: muzyka.onet.pl
|
Genre : | Symphony |
Year : | 2009 |
Quality : | MP3 VBR ~182 kbps JointStereo |
Covers : | No |
Ripper : | DOH |